niedziela, 19 stycznia 2014

Part 2.


It is already over?


Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w białym pokoju z szklanymi drzwiami. Podniosłam się i usiadłam na brzegu łóżka. Na rękach miałam liczne ślady po strzykawkach. Z trudem podniosłam się. Łapiąc się ściany podeszłam do lustra. Nie wiedziałam że aż tak ze mną źle. Podkrążone oczy, wystające kości. Myślałam, że mam trochę więcej czasu. Jeszcze tyle chciałam zobaczyć, tyle spróbować. Po policzku spłynęła mi łza. Nim zdążyłam ja wytrzeć już leżałam na podłodze. Na szczęście w tej chwili wszedł lekarz. Byłam bardzo słaba. Najmniejsze ruchy sprawiały mi kłopot.
-Mamy dla pani zła wiadomość. –miałam zaszklone oczy. Byłam przygotowana na wszystko.
-Wykryty rak przerzuca się. Zaatakował kości dlatego nie może pani ustać na nogach.
-Doktorze ile czasu mi zostało ?- przerwałam mu.
-Niewiele. Może z tydzień. –mówiąc kierował się do wyjścia.
Położyłam głowę na poduszczę. Już była przyzwyczajona. Nie miałam łatwo w życiu. Od rodziny nie miałam żadnego wsparcia. Zapomnieli o mnie. Przypomniało mi się wtedy to co było rok temu jak wykryli guza złośliwego. Mama i tata zostawili mnie w szpitalu. Nigdy nie czułam się tak skrzywdzona jak wtedy. Nagle otworzyły się drzwi od pokoju w którym leżałam.
-Co jest ?
-Nic, a co ma być ?
-No co ci jest wyjdziesz z tego c’nie ?-
-Valerie ja umieram.
-Ile ci zostało ?
-Może tydzień…
-Nie nie wierze !… wyjdziesz z tego zobaczysz ja to wiem !...
-Ale Valerie nie roz…- dziewczyna przerwała mi.
-Nie ! Spokojnie będziesz  żyć !-wstała i szybkim krokiem opuściła salę.
Nie wiedziałam o co jej chodzi. Ja naprawdę umieram i nic tego nie zmieni.
Byłam tak zmęczona, że powieki same mi się zamykały. Nie walczyłam z nimi… zasnęłam.


***

Jechałyśmy przez pole dalej rozciągał się las. Było tu pięknie. W radiu leciała nasza piosenka „ Hey Brother” . Dojechałyśmy do małego jeziora i tam rozbiłyśmy namiot.
-Ej ktoś tu jedzie  –powiedziała Emily. Wszystkie odwróciłyśmy się w stronę drogi i faktycznie jechał tam tak jakby bus o zielonym kolorze. Gdy podjechali bliżej wysiali z niego 5 chłopaków. 

-Możemy się przyłączyć ?-spytał chłopak o blond włosach.
-No nie wiem sama.
-No Diana weź przestań w końcu LIVE WHILE WE’RE YOUNG ! – krzyknęła Valerii od razu pobiegła w ich stronę.  
-To idziemy się kąpać ?!-krzyknęła Emily.
-No jasne ! –dołączyła się Val skacząc w ubraniu do wody.  Jak zawsze zwracała na siebie najwięcej uwagi. Za nią pobiegł chłopak w jasno-niebieskiej koszuli.

Po chwili wszyscy byli w wodzie tylko nie ja.
-No hej piękna.- za moimi plecami stał chłopak z burzą loków na głowie. Wziął mnie na ręce, a ja automatycznie obwiązałam jego szyję rękoma. Zaczął biec w stronę wody, a  ja zaczęłam krzyczeć. W kilka sekund znalazłam się pod wodą.


***


Obudziłam się cała zdyszana. Ten sen był dość dziwny.  Tych ludzi nie widziałam na oczy, ale mimo wszystko fajnie było w ostatnich chwilach mieć jakieś miłe sny. Spojrzałam na zegar. Było po 24 okropnie mi się nudziło. Po głowie chodziły mi dziwne myśli. Nawet samobójcze. Nienawidzę czekać tym bardziej, że czuję się coraz gorzej. Najbardziej dokuczało mi gardło. Chciała sięgnąć po butelkę by się napić, ale to sprawił mi taki ból, że straciła czucie w moich nogach. „Dostanę tą wodę !”- mówiłam sobie w myślach. Lekko przekręciłam się na koniec łóżka i ŁUP... Spadłam i nie mogąc wydąć z siebie jakiegokolwiek dźwięku leżałam. Ale po chwili żałowałam, że podjęłam ta próbę wzięcia wody. Nie mogąc złapać oddechu zaczęłam się dusić. Koło mojego łóżka leżał dzwoneczek by zadzwonić po pomoc tylko jak go dostać. Wyciągnęłam rękę czołgając się po ziemi. Zrobiło mi się tak słabo, że jedynie widziałam podbiegającą pielęgniarkę.


Nazajutrz obudziłam się z jakimiś rurkami w nosi. No tak problemy z oddychaniem. Do tego była przywiązana tułowiem do łóżka. Normalnie jak w psychiatry ku. Już nie muszą się martwic. Nie zrobię kolejnej próby samobójczej. Zwróciłam wzrok na sufit, taki ładny sufit. Jednak chwile potem moje wpatrywanie się przerwała Valerii podbiegająca do mojego łóżka.
-O jejku…- w jej oczach pojawiły się łzy.
-Czemu płaczesz ?
-Ty…
-Znamy się dosłownie kilka dni. Nie płacz nie masz po czym…
-Będziesz żyć.
-Valeri...- po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Tak...
-Nie chce być w cieniu...
-Chwyć mnie za rękę, a pomogę ci z niego wyjść...- powiedziała podając mi dłoń. -Teraz zaczniesz od nowa...

 -------------------------------------------------------------------------------
Jest nareszcie 2 rozdział ! Myślałam, że już nie napisze. Dziękuje tym co czytają moje bzdury xD Proszę o komentarze. 


wtorek, 7 stycznia 2014

Part 1.


This is what we imagine is not always like we want ....

-Lot do Londynu odbędzie się za 30 minut. Prosimy pasażerów o kierowanie się wyjścia nr 3.- odezwał się głos w głośnikach na lotnisku.To był dla mnie ważny dzień. Już za 2 godziny spełnią się moje marzenia. Podekscytowana weszłam do samolotu i zajęłam swoje miejsce. Włożyłam słuchawki do uszu i zamknęłam oczy już wyobrażając sobie te dni, które spędzę świetnie się bawiąc.


* 5 godzin potem*

-Błąkam się po tych ulicach już nie wiem ile czasu.- powiedziałam sama do siebie. Zmęczona usiadłam na schodach jakiejś kamienicy. Zamknęłam na chwilę oczy, by obmyślec co dalej zrobić. Jestem sama w wielkim mieście. Nie mam gdzie się zatrzymać na noc i nie wiem gdzie pójść.
-Wszystko w porządku ?
-Tak tylko po prostu się zgubiłam. -westchnęłam.
-Pomogę ci tylko powiedz gdzie chcesz dojść.
-Wiesz może gdzie tu jest jakiś hotel ?
-Idź prosto, a potem skręć w prawo. Dalej już dasz radę.-posłała mi uśmiech, a ja go odwzajemniłam.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. A tak w ogóle to jestem Valerie. –podała mi rękę.
-Diana.
-No dobrze bobrze no to do zobaczenia.
Wstałam i ruszyłam przed siebie.Po drodze o mało co nie przewróciłam się, bo jakaś dziewczyna nie patrzyła na nikogo tylko pchała się na wszystkich. 
-Ej uważaj jak chodzisz !-krzyknęłam w jej stronę.
-Przepraszam. Nie zauważyłam cię.
-Tak jak innych ludzi. -odpowiedziałam wywracając oczami.
-Wiesz może gdzie jest tu jakiś fajny klub robię imprezę.
-Nie pierwszy raz tu jestem i nie wiem gdzie mam się zatrzymać na noc.
-O jestem Kristen Beaver (bóbr).- na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie. Jeszcze tak dziwacznego nazwiska to ja nie słyszałam. - Może chcesz wpaść na moja imprezę. W ramach przeprosin ?
 -No może.
-Masz tu mój numer.- wzięłam do ręki kartkę, a raczej wizytówkę "Kristen Beaver błyskawiczne cięcie drewna". Ciekawe.- To do zobaczenia ?
-Cześć. -padała mi rękę.
-Miło cie było poznać ? 
-Diana. To Cześć. 
Odwróciłam się i poszłam w swoją stronę.  
Zrobiłam jak mi powiedziała Valerie. Był tylko jeden problem nie miałam kasy. Wszystkie oszczędności wydałam na bilet żeby tu przyjechać. Jednak nie wszystko idzie tak jak sobie wyobrażałam. Zrezygnowana wróciłam na moje wcześniejsze miejsce spoczynku. Idąc wróciłam myślami do spotkania się z ta dziewczyną. Wiedziałam , że ma dobre serce, albo raczej miałam takie poczucie. Chciałabym ja lepiej poznać. Zanim zdążyłam tam dojść nagle z nieba zaczęły sypać się krople deszczu. Pobiegłam szybko pod jakaś budkę by przeczekać aż deszcz minie. Jednak wszystko wskazywało na to, że sobie długo poczekam.
-I jak znalazłaś ten hotel ?-odezwał się jakiś głos za mojego ramienia. Odwróciłam się i moje oczy ujrzały wysoką brunetkę o ślicznych oczach. 
-O hej Valerie. -posłałam jej uśmiech. -Kasy nie mam.
-O jak chcesz to możesz u mnie przenocować.
-Nie, nie będę się narzucać.
-Ale przestań. Idziesz i już !
Jej dom był dość duży i nowoczesny.Zaprowadziła mnie na górę gdzie znajdował się pokój, w którym miałam spać. Myślę, że nawet w hotelu nie było by lepiej. Już robiło się ciemno, a ja byłam okropnie zmęczona. Podeszłam do mojej walizki i wzięłam z niej koszulkę i majtki. Po niecałych dziesięciu minutach leżałam już w łóżku. Nagle w mojej głowie zrodziły się pytania. Czemu nie znana mi osoba mi pomaga ? Ile dni mi zostało ?  Co będzie dalej jak się obudzę ? Czy w ogóle się obudzę ? Zamartwiał mnie to, ale mimo wszystko powieki same mi się zamknęły... 

-----------------------------------------------------------------------------


Otworzyłam oczy. Obraz był lekko zamazany przez co nie wiedziałam gdzie jestem. Wstałam z łóżka i szłam po omacku. Strasznie chciało mi się pic. Było ciemno i co chwila potykałam się o własne nogi. Wtedy poczułam ból w klatce piersiowej. Upadłam na ziemie. Nie mogłam sie ruszyć. Ból był tak wielki że nie mogłam oddychać, ani wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Wciąż narastał, a obraz rozmazywał się coraz bardziej...


piątek, 3 stycznia 2014

Prolog



Dreams come true?


"-Nie chce być w cieniu...
-Chwyć mnie za ręke a pomogę ci z niego wyjść...- powiedziała podając mi dłoń. -Teraz zaczniesz od nowa..."


 Otworzyła oczy cała mokra. Oddychałam głośno nie mogąc przestać myśleć co dalej. Mrok nocy otaczał mnie. Dzis miałam wyjechać do Londynu. Tu przegrałam życie. Lekarze wykryli u mnie raka płuc z przerzutami. Nie zostało mi wiele czasu więc spełniam swoje ostatni marzenie na tym świecie. Myślałam, że te ostatnie dni opłyną spokojnie i szczęśliwie. Jednak nie wszystko będzie takie jak sobie wyobrażałam. No mojej drodze pojawią się osoby które na zawsze zmienią moje życie,a wraz z nim moja historie...



 -----------------------------------------------------------------------------
 

POSTACIE




Diana 18 lat




Valerie 20 lat




Ana 20lat



Emily 18 lat 



Mia 19 lat
 



 Niall 21 lat



 Harry 19 lat




Zayn 21 lat



Liam 20 lat



Louis 21 lat